Szukałam jakiegoś fajnego dywanu do pokoju syna. Obejrzeliśmy z Kacprem ofertę sklepów internetowych i portali aukcyjnych, ale nic nas szczególnie nie zainteresowało. Chociaż nie mieliśmy wygórowanych wymagań - syn chciał zielony dywan, a ja w rozsądnej cenie.
Miałam już dosyć szukania, gdy nagle znalazłam na jednym z portali aukcyjnych ofertę sprzedaży dywanu ze sznurka. Czytając opis, okazało się, że dywan ten jest własnoręcznie robiony. Wrzuciłam w wyszukiwarkę „dywan ze sznurka” i znalazłam kilkanaście dokładnych instrukcji jego wykonania, dlatego też nie będę opisywała jak szydełkować. Podjęłam więc decyzję – ja też taki zrobię:) Jako nastolatka dużo szydełkowałam, więc pomyślałam, że nie będzie to takie trudne. I nie było, jednak było czasochłonne.
Poczytałam najpierw w internecie opinie osób, które także „porwały się” na samodzielne wykonanie dywanu i były zachęcające. Wymyśliłam, że zrobię dywan składający się z kilkunastu kółek. Nie wiedziałam tylko, ile sznurka mam kupić. Postanowiłam więc, że kupię 15 motków 100-metrowych sznurka bawełnianego (potrzebny jest grubości 5 mm) w trzech odcieniach zieleni, aby nie był monotonny – najwyżej dokupię, a jak zostanie to spożytkuję np. na poszewki poduszek. Poszukałam w internecie oferty kupna sznurka – akurat wybrany przeze mnie sprzedawca oferował kilka odcieni, więc nie było żadnego problemu. Zresztą był tak miły, że jak zobaczył zamówienie na kilka odcieni zieleni, to zadzwonił i powiedział, że ma jeszcze inne, nie wystawione na aukcji. Po szydełko – rozmiar 10 – udałam się do pasmanterii, przy okazji kupiłam też druty tej samej grubości (na te poszewki).
Kiedy sznurek mi dostarczono, zaczęłam od zwijania motków w kłębki, aby uniknąć jego późniejszego rozplątywania. Patrząc w komputer, bo nie umiałam na początku zrobić „magicznego kółka”, zaczęłam szydełkowanie. Nie ukrywam, że praca jest dość monotonna, ale że sznurek jest gruby, bardzo szybko widać efekty pracy. No i nie mogłam się poddać, bo syn dzielnie mi kibicował i z utęsknieniem czekał na nowy dywan. Gdy wszystkie kółka były gotowe, Kacper ułożył je na podłodze. Okazało się – co widać na zdjęciach (w rzeczywistości efekt jest o wiele lepszy) – że muszę jeszcze zrobić kilka małych kółek. Teraz czeka mnie jeszcze zszywanie i dywan będzie gotowy.
Dywan z kółek nie jest najpopularniejszy, najczęściej prezentowane są modele okrągłe. Taki też zrobiłam – do salonu, jednak muszę go spruć, ponieważ w którymś momencie dobrałam za dużo oczek i „faluje”, co nie wygląda dobrze. Dywan leżał na podłodze tydzień, więc mogę potwierdzić opinie użytkowników dywanów: są ciepłe, można prać je w pralce i miękkie. Najfajniejsze jest to, że dywan może być w kolorach takich jakich chcemy, wielkości jaka nam odpowiada i oczywiście, że możemy wykonać do samodzielnie.
Jak mówiłam znajomym, że będę robiła dywany, to uśmiechali się dziwnie. Jednak byli zaskoczeni, jak zobaczyli efekty pracy – nawet dostałam kilka zamówień, jednak raczej nie zdecyduję się. Po wykonaniu od nowa okrągłego dywanu, to do zestawu wykonam też poszewki na poduszki. Będą stanowiły efektowną całość.
Asia