Wybieram się z synem na ferie w góry, a że to pierwsza nasza taka wyprawa, staram się do niej dobrze przygotować. Wśród listy niezbędnych rzeczy do kupienia, znalazły się łańcuchy na koła.
Mieszkając w centralnej Polsce i to w dość dużym mieście, nigdy nie potrzebowałam łańcuchów na koła. Powiem szczerze, że nawet nie zainteresowałam się, jak one wyglądają. Teraz przyszedł czas, że po pierwsze muszę kupić odpowiednie, a po drugie nauczyć się je zakładać.
Jakie łańcuchy na koła?
W Polsce wymóg zastosowania łańcuchów dotyczy jedynie odcinków dróg, odpowiednio oznaczonych znakami nakazu. Użycie łańcuchów dozwolone jest również, jeżeli wymagają tego warunki pogodowe, na przykład w sytuacji bardzo silnego zaśnieżenia. Dlatego jeśli przypuszczamy (tak jak w moim przypadku), że sprzęt tego typu przyda nam się raz w roku (lub rzadziej), to nie inwestujmy w zaawansowane konstrukcje, chyba że najbardziej cenimy sobie łatwość montażu oraz demontażu łańcuchów.
Na rynku dostępne są łańcuchy stworzone przy użyciu różnych technologii. W przypadku samochodów osobowych dominują te z systemami szybkiego montażu, na przykład rozwiązania samonapinające się, niewymagające zatrzymania po kilkudziesięciu metrach w celu dociągnięcia łańcuchów. Z punktu widzenia kierowcy najwygodniejsze są łańcuchy nakładki, które montuje się jedynie od zewnętrznej strony koła – wtedy nie musimy sięgać do strony wewnętrznej. Minusem tego mechanizmu jest wysoka cena.
Ja zdecydowałam się zastąpić tradycyjne, stalowe łańcuchy zimowe tradycyjnymi tekstylnymi odpowiednikami, tzw. skarpetami śniegowymi. Ich montaż jest łatwy i zajmuje kilka minut. Po przejechaniu kilku metrów nakładki same się centrują. W bagażniku zajmują znacznie mniej miejsca oraz są dużo lżejsze. Jeżeli „skarpety” śniegowe się pobrudzą, mogę uprać je w pralce. Na rynku dostępne są także maty śniegowe, które sprawdzą się także w piasku i błocie.
Asia