Nawet nie pamiętam, kiedy kupiłam swoją minikomodę. Miała mi służyć tylko chwilę, jednak jest już ze mną na pewno ponad 10 lat. Jakoś nie mogę się z nią rozstać. Poza tym, minikomoda jest bardzo przydatna na różne drobiazgi.
Na pewno i wy macie jakąś minikomodę, która czeka na odnowienie. Moja czekała długo. W końcu jednak zebrałam się, aby ją odnowić. Zainspirował mnie artykuł zamieszczony w jesiennym wydaniu magazynu „M jak mrówka”, który opisuje jak odnowić meble kuchenne. Nie chcąc rzucać się na głęboką wodę, postanowiłam zacząć właśnie od minikomody.
Minikomoda jak nowa
1. Najpierw okleiłam naklejki i umyłam porządnie minikomodę.
2. Gdy minikomoda wyschła, przetarłam ją papierem ściernym.
3. Następnie pomalowałam minikomodę farbą akrylową. Kupiłam jasnoszarą, myślałam, że będzie bardziej szara, ale nie narzekam. Taka złamana biel bardzo mi odpowiada.
4. Pozostawiłam minikomodę w spokoju na 2 godziny i zabrałam się za fronty szufladek. Nie chciałam, żeby były jasno szare, więc nakleiłam na nie różne zdjęcia z gazety. Używałam zwykłego kleju uniwersalnego. Gdy klej wysechł, nożykiem obcięłam nadmiar zdjęć.
6. Po wyschnięciu pierwszej warstwy farby pomalowałam minikomodę jeszcze raz, aby farba pokryła wszystkie niedoskonałości.
7. Gdy już wszystko było suche, pomalowałam minikomodę i szuflady lakierem bezbarwnym. Niestety mój lakier długie schnie i musiałam na efekt końcowy czekać całą noc. Rano nałożyłam jeszcze jedną warstwę lakieru. Trochę lepiej mi już szło. Nakładając lakier trzeba używać go mało – tego się nauczyłam.
Moja minikomoda wygląda teraz tak. Może nie najlepiej, są pewnie niedociągnięcia, ale dopiero się uczę. Mi się podoba, moim koleżankom też, a mąż śmieje się, że mamy w domu folklor. Może i mamy:)
Asia