Czym większy ogród, tym ciężej go regularnie podlewać. Szczególnie w okresach bezdeszczowych łatwo dopuścić do przesuszenia roślin. Dlatego dobrym sposobem, w pełni do samodzielnego wykonania jest rozłożenie linii kroplującej.
Popularność tego sposobu bezobsługowego podlewania sprawiła, że elementy do samodzielnego rozłożenia linii kroplującej znajdziemy w większości sklepów budowlanych. Są one dostępne w zestawach, a także osobno do indywidualnego skompletowania.
Elementy linii kroplującej
Podstawę stanowi wąż, wykonany z dość sztywnego materiału (znacznie mniej elastyczny niż klasyczny wąż ogrodowy do podlewania), jednak poddający się naginaniu, tak że można wygodnie układać pętle wokół roślin. Co ok. 15 cm w wężu znajduje się dziurkowane wzmocnienie, z którego docelowo będzie kapała woda. Linie kroplujące można kupować na metry, ale można kupić też gotowe zwoje od 15 do 50 i więcej metrów.
W zależności od oferty producenta wąż w zestawie może być wyposażony w reduktor ciśnienia. Jeśli nie, wtedy koniecznie musimy zakupić taki element. Reduktor modyfikuje ciśnienie, z jakim płynie woda bezpośrednio z kranu, tak aby była ona rozprowadzana po linii równomiernie, gwarantując stałe, delikatne kroplowanie z intensywnością ok. 4 l na godzinę.
Kolejnym elementem niezbędnym do instalacji kroplującej są łączniki. Za ich pośrednictwem możemy odpowiednio skomponować i skomplikować w zależności od potrzeb układ. Łączniki znajdziemy w różnych wersjach – pozwalających na łączenie równoległe, łączenie kierunkowe pod kątem lub pozwalające na rozgałęzienie linii.
Na koniec, jeśli wąż nie jest wyposażony fabrycznie albo kupujemy wąż z rolki, musimy dokupić korek, którym zakończymy przewód linii kroplującej.
Do przytrzymywania węża linii kroplującej w zadanym miejscu posłużą nam szpilki – w zestawach systemów kroplujących zwykle są odpowiednie do średnicy węża. Doskonale jednak sprawdzą się zwykłe szpilki ogrodnicze do mocowania agrowłókniny.
Planowanie i rozkładanie linii kroplującej
Zanim jednak przystąpimy do zakupu, a potem rozłożenia linii kroplującej, musimy się dobrze zastanowić i zaplanować jak będzie przebiegała, wokół jakich roślin ułożymy pętle i gdzie będziemy dokonywać jeszcze nasadzeń – tak aby podlewanie było najbardziej wydajne, a jednocześnie ekonomiczne – nie pokrywało się i nie zachodziło na siebie. Jeśli wyobrazimy sobie układ, musimy wyliczyć w przybliżeniu długość węża, zakładając pewien zapas. Wąż można zawsze w łatwy sposób skrócić. Jeśli okaże się, że kupiliśmy zbyt krótki, możemy też dosztukować kolejny fragment za pomocą wspomnianych łączników.
W miejscach, gdzie wąż przebiega na dłuższej odległości przez miejsca niewymagające podlewania można włączyć fragment węża z takiego samego materiału, ale bez dziurek kroplujących. Do kranu, do którego podpinamy instalacje mocujemy najlepiej zwykły szlauch za pomocą szybkozłączki (zwykle kran znajduje się na pewnej wysokości w ścianie i nie ma potrzeby żeby na tym odcinku już działała linia). Na dolnym odcinku tego szlauchu, który będzie dochodził do ziemi, mocujemy kolejną szybkozłączkę lub wspomniany łącznik i podpinamy reduktor ciśnienia. Reduktor ciśnienia łączymy już bezpośrednio z linią kroplującą. Wąż linii kroplującej jest dość sztywny, dlatego najlepiej przed łączeniem namoczyć jego końcówkę w ciepłej wodzie, co ją uelastyczni i pozwoli na precyzyjne i szczelne nałożenie.
Następnie prowadzimy linię i w zależności od kierunku lub oczekiwanego rozchodzenia się linii zataczamy pętle, łączymy łącznikami kierunkowymi lub łącznikami rozgałęziającymi. Jeśli wąż stawia opór lub nie chce utrzymać się w oczekiwanym miejscu, dociskamy go za pomocą szpilki. Po wstępnym rozłożeniu warto puścić wodę, wtedy obciążony wąż lepiej się ułoży i pozwoli nam na skorygowanie ułożenia i dopięcia go do podłoża szpilkami.
Każdorazowo kiedy planujemy podlewanie, musimy jednak odkręcić i zakręcić kran – to utrudnienie, które możemy jednak zniwelować instalując programator czasowy. Sprawdzi się, szczególnie jeśli planujemy letnie wyjazdy i zależy nam, żeby linia kroplująca działała zdalnie w zadanym przez nas czasie.
Dominika
Wspaniały pomysł! szkoda, że takiego rozwiązania nie było, gdy mieliśmy ogród 🙁 zdecydowanie ułatwiłoby to rodzicom problem podlewania, a tymczasem męczyliśmy się ciężkim, zielonym szlaufem, który zawsze trudno później było zwijać… tragedia 🙁 technika poszła do przodu to i rozwiązania wspaniałe 🙂 jak będę miała własny ogród – wykorzystam pomysł 🙂