Maleństwo niepozorne, a pożyteczne i efektowne. Fiołek wonny (Viola odorata) 'Alba', bo o nim mowa, tworzy w kwietniu i na początku maja biało-zielone pachnące łany. Bylina ta najchętniej rośnie w miejscach, w których akurat brakuje mocnej zieleni liści i świecącej bieli kwiatów - w cieniu, pod drzewami, w zakamarkach rabat.
W moim ogrodzie nie ma chyba skrawka takiej rabaty pod drzewami, na którym nie byłoby fiołków. Wiosną mnie to cieszy, latem zaczyna już martwić.
Kwiaty fiołka wonnego nie są duże i nie ma ich wiele, ale ładnie odcinają się od ciemnozielonych dużych sercowatych liści z wyraźnym unerwieniem. Z tymi liśćmi to jest jednak pewien kłopot, bo gdy tylko latem robi się gorąco i sucho, szybko więdną. Cień niewiele pomaga. Ponieważ korzenią się płytko podlanie natychmiast stawie je do pionu. Aż do następnego zwiędnięcia. Całe szczęście, że nawadnianie to jedyna czynność pielęgnacyjna, o którą proszą nas fiołki. Poza tym rosną same, nie potrzebują nawet nawożenia.
Nad fiołkiem łatwo stracić kontrolę. Wystarczy się odwrócić się na rok i pozwolić mu rozrastać się swobodnie, a już opanowują kolejne metry rabaty. Niby nie ma w tym nic złego, bo ładne runo przydaje się w ogrodzie – dobrze wygląda i chroni glebę, ale bez przesady. Barwinek nie umie się tak rozpychać i przegrywa z fiołkami. Konwalia majowa ledwie daje radę przebić się przez fiołkowe zarośla. Przesadzanie do doniczek nic nie daje, bo już po roku zaczyna ich brakować, choć wcześniej zalegały stosami za garażem. Pozostaje tylko obdarowywanie sąsiadów kolejnymi kłączami.
Marek