Jeśli zima nie była zbyt długa i uciążliwa, możemy się spodziewać, że już w kwietniu zakwitną żarnowce (Cytisus), a przynajmniej ich wczesne odmiany z grupy Scoparius, jak np. 'Dukaat'.
Żarnowce zakwitną, jeśli jesienią osłoniliśmy podstawę krzewu liśćmi i/lub włókniną. W przeciwnym przypadku mogą być kłopoty. Żarnowce są piękne, ale kapryśne, czytaj niezbyt odporne na wysuszające mroźne wiatry. Ja mam z nimi kłopot, bo zdarza mi się zapomnieć o zimowym okryciu, więc wiosną długo nie mam pewności, czy jednak przetrwały. Gdy któryś wypada, co zdarzało się nie raz, ogród wiele traci, a ja jestem zły na siebie za karygodne zaniedbanie. Żarnowce to jedne z tych niewielu roślin, które warto posadzić nawet ze świadomością, że nie są odporne na mróz i trzeba je okrywać na zimę. Ale warto, och jak warto.
Kwitnące wiosną żarnowce dzięki swoim nad wyraz oryginalnym, motylkowatym kwiatom (żółtym, różowym, czerwonym, fioletowym, dwubarwnym) i jasnozielonym pędom wprowadzają niezwykle radosny nastrój. Plamy koloru drgają drobnymi punktami kwiatów poruszanych przez wiatr jak dzwoneczki. Kwiaty wyrastają prawie na całej długości jasnozielonych, wiotkich pędów, które pod ich ciężarem uginają się. Powstają wówczas charakterystyczne rozwichrzone miotły. Żarnowce świetnie wyglądają na ciemnym tle, pojedynczo i w grupach, ale też samodzielnie na słonecznej rabacie, choć ich żywiołem są naturalistyczne nasadzenia bez formalnych układów. Lubię je za bezpretensjonalny wdzięk, swobodne podejście do formy i pewną taką staroświeckość.
Marek