Od połowy sierpnia (do końca października) możemy stosować mineralne nawozy z podwyższoną zawartością fosforu i potasu, a znacznie mniejszą ilością azotu (lub nawet bez niego). Są to tak zwane nawozy jesienne.
Kategoria - Ogród
Wrzesień kojarzy mi przede wszystkim ze sprzątaniem podwórka. Chociaż do jesieni mamy jeszcze trochę czasu, to na mojej posesji nie brakuje liści, mimo że nie jestem „posiadaczką” ani jednego drzewka. Zamiast tradycyjnej szczotki w tym roku może ją zastąpi zamiatarka ręczna.
Jedni marzą o magnoliach, inni o różach czy egzotycznych trawach ozdobnych. Za mną od zawsze chodzą wrzosy. To mój hit jesieni. Czekam na dogodny moment, by wreszcie przenieść do ogrodu te krzewinki tworzące naturalnie piękny i chyba najbardziej swojski element naszego krajobrazu.
Dzielenie bylin to nie żadna fanaberia znudzonych ogrodników, którzy na siłę szukają jakiegoś zajęcia, tylko ważna czynność pielęgnacyjna. Tą metodą odmładzamy rośliny, a przy okazji rozmnażamy je. Trzecia korzyść jest taka, że nie musimy płacić za nowe rośliny.
Jesień to czas sadzenia i przesadzania roślin w ogrodzie. Każdy ogrodnik ćwiczył to wielokrotnie, rutynowo wykonując czynności. Kopanie dołka, podlewanie i udeptywanie to ważne czynności, ale znacznie ważniejsze jest dopasowane rośliny do gleby i stanowiska.
Producenci roślin co roku wprowadzają kilkadziesiąt nowych, coraz bardziej atrakcyjnych odmian roślin ogrodowych. Hitami poprzednich sezonów były byliny i krzewy liściaste: ostróżki, miskanty (i inne trawy), hortensje i werbeny patagońskie (u nas roślina jednoroczna) i oczywiście róże.
Piwonie potrafią latami rosnąć w jednym miejscu i obficie kwitnąć. Takie rośliny zapewne zostały dobrze posadzone (na odpowiedniej głębokości), na idealnym dla nich stanowisku (słonecznym) i w dobrej glebie (próchnicznej, żyznej, zwięzłej). Ale to, co długowieczne nie jest wieczne.
Późnym latem nie musimy się już martwić, że coś dolega naszym bylinom, bo ich nadziemne części powoli zasychają, ciągle jednak zagrożone są pozostałe rośliny. Warto się o nie zatroszczyć, by jak najdłużej utrzymały dużo zdrowych liści i weszły w stan zimowego spoczynku w dobrej kondycji.
Kupiliśmy z mężem ręczną zamiatarkę. Najpierw 3 dni stała niezłożona, ale potem mój mąż nie mógł się od niej oderwać. Co mnie cieszy, ponieważ teraz mam czyste podwórko. Mam nadzieję, że nie był to słomiany zapał
Koleżanka z pracy zachwycała się, jaki świetny sprzęt do zamiatania kostki brukowej kupił jej mąż. Aby sprawdzić, czy warto zainwestować, wprosiliśmy się na kawę i „wspólne sprzątanie”. I tak oto w naszym domu pojawiła się zamiatarka ręczna.