Trawnik, radość, ale i zmora ogrodników, angażuje więcej narzędzi niż pozostałe elementy ogrodu razem wzięte. Kosiarki w dziesiątkach wariantów, aeratory, wertykulatory, siewniki, walce, wycinaki do chwastów, grabie - to te najważniejsze.
Bez nich wszystkich mamy małe szanse na to, by nasz trawnik był po angielski zielony i bujny.
Ważne miejsce na liście zajmuje aerator, niezbyt skomplikowane urządzenie pomagające trawnikowi oddychać. Jest takim ogrodowym respiratorem – tylko nie musimy go używać cały czas. Dzięki aeracji do korzeni trawy dociera więcej powietrza, wody i składników pokarmowych, co z kolei sprzyja jej krzewieniu. Aerator rozluźni też sfilcowaną darń, choć nie jest w stanie zastąpić wertykulatora. Prędzej odwrotnie. Ma jednak tę zaletę, że możemy go używać kilka razy w roku, zawsze, gdy widzimy, że trawa słabiej rośnie. Wertykulację robimy raz, wiosną.
Jak działa aerator? Nakłuwa darń za pomocą wirujących drucików umocowanych na obrotowym walcu napędzanym przez silnik elektryczny bądź spalinowy. Wygięte druciki wbijają się w darń, robiąc w niej dziurki. Testowałem oba rodzaje napędu i oba się sprawdziły, choć spalinowy był skuteczniejszy, a efekty jego pracy były widoczne dłużej. Po pierwsze, nie zatrzymywał się z powodu nagromadzenia dużej ilości filcu na bębnie i lepiej przebijał się przez wierzchnią warstwę, a dziurki były głębsze i chyba było ich więcej, choć przyznam, że nie liczyłem. Jeśli zdecydujemy się na droższy aerator elektryczny z silnikiem o większej mocy (powyżej 2000 W), też powinniśmy być zadowoleni.
Coraz więcej jest modeli łączących cechy aeratora i wertykulatora (mają wymienne wałki). To dobry pomysł, ale ma jednak pewną wadę – wertykulator wymaga znacznie mocniejszego silnika niż standardowych 1400 W, inaczej nie będzie dobrze dział. Tańsze modele elektryczne pozostaną więc tylko aeratorami, a z wertykulacją już sobie nie poradzą, choć producenci twierdzą inaczej.
Ale o tym, jak działa wertykulator i na co zwracać uwagę kupując takie urządzenie, napiszę już wkrótce.
Marek