Świdośliwka to chyba najmniej kłopotliwy krzew, jaki znam. Nic się go nie ima, żadne choroby, szkodniki, mróz czy susza.
Spośród kilku gatunków i odmian dostępnych w szkółkach najpopularniejsza jest świdośliwa Lamarcka (Amelanchier lamarckii), która akurat gorzej znosi suszę, ale poza tym jest równie niekłopotliwa. Nie ma znaczenia, którą wybierzemy, bo wszystkie wyglądają bardzo podobnie i mają zbliżone wymagania.
Trochę się zagalopowałem – odporność jest oczywiście istotna, ale nie najważniejsza. Mamy wiosnę, więc liczą się dla nas kwiaty, kolory, radość i witalność. Tu świdośliwa pokazuje, co potrafi. Kwitnie nagle, gwałtownie i szybko – bardzo jej się spieszy, by pokazać swoje nieduże białe kwiaty zebrane w nieduże grona. Jest ich mnóstwo, więc krzew, jak wszystkie biało kwitnące rośliny świeci, nawet nocą, rozweselając smutne kąty. Sporo wiosennych gatunków kwitnie krótko i intensywnie, ale świdośliwa jest chyba najbardziej dynamiczna. Liście też nie chcą czekać, więc pojawiają się prawie w tym samym czasie co kwiaty. A już w lipcu zaczynają dojrzewać jadalne owoce. Byle szybciej. Jesienią liście ładnie się przebarwiają, ale dość szybko opadają. Roślinie bardzo się spieszy do następnej wiosny.
Swoją świdośliwę, a w zasadzie dwie rośliny, posadziłem trochę w drugim tle, ale w miejscach widocznych. Krzew nadaje się do tworzenia mocnych akcentów, szpalerów i szczelnych osłon, ponieważ ma imponującą wysokość (do 9 m). Warto wybrać dla niego stanowisko rozległe, by mógł się swobodnie rozprzestrzeniać, bo lubi wędrować. Ślidośliwa nie maszeruje tak daleko, jak np. sumak octowiec, ale równie wytrwale.
Marek