Nigdy nie uważałem kaliny wonnej za zwiastuna wiosny, bo akurat mój krzew kwitł kiedy chciał - w listopadzie, grudniu, styczniu. Ostatnio jednak zaczął kwitnąć w marcu, co mnie bardzo ucieszyło, bo akurat na tej rabacie brakowało wiosennego akcentu. Lada dzień roztoczy swój urok i woń.
Oczywiście pora kwitnienia kaliny wonnej (Viburnum farreri) zależy od pogody, a częściowo także od stanowiska. Ciepło zachęca do wczesnego rozwoju kwiatów. Zauważyłem, na przykładzie rośliny mojej sąsiadki, że kalina rosnąca w miejscu półcienistym, chłodniejszym, na chwilowe zimowe ocieplenia reaguje szybciej, zakwitając bardzo wcześnie. Krzew taki jak mój, rosnący w pełnym słońcu, przyzwyczaja się do cieplarnianych warunków i już nie spieszy się z kwitnieniem, bo wie, że zawsze zdąży. A i tak wyprzedza wiosnę, bo kwiaty rozwijają się w marcu.
Kalina wonna nie kwitnie jak szalona. Wypuszcza te swoje maleńkie rurkowate, białe, lekko różowiejące kwiaty zebrane w niewielkie kwiatostany nieśmiało i niezbyt obficie, jak gdyby obawiała się, że zaraz wróci zima i trzeba będzie je zwijać. Ale chłód nie jest jej w stanie powstrzymać. Oczywiście, na tle bezlistnego, szarego ogrodu i tak zwraca uwagę, ale jej siła tkwi nie tylko w urodzie kwiatów, lecz także w zapachu – zniewalającym, słodkim, gęstym, kwiatowym. Schowany jest głęboko w maleńkich rurkach, więc żeby go poczuć, trzeba się pochylić nad kwiatostanem, zbliżyć nos i się zaciągnąć.
Kalina wonna to skromny krzew – nie chwali się za bardzo swoimi walorami – ale można się w nim zakochać.
Marek