Rdestowiec ostrokończysty (Reynoutria japonica) to bylina o egzotycznym wyglądzie, ogromnej sile wzrostu i takiej samej ekspansywności. Potocznie nazywana jest polskim bambusem, chociaż nie ma z nim nic wspólnego, oprócz może podobnych, pustych w środku pędów z kolankowatymi podziałami.
Rdestowiec uznawany jest za jeden z najgroźniejszych chwastów nie tylko w Polsce, a także w Europie. Większość ogrodników, na szczęście dla nich, nigdy się z nim nie zetknęło, warto go jednak poznać, by wiedzieć, czego unikać, szczególnie jeśli rośnie w okolicy naszej działki.
Rdestowiec ostrokończysty pochodzi z dalekiej Azji, ale u nas dobrze się czuje; wytrzymuje nawet najtęższe mrozy i nie straszna mu susza. Ma sztywne, kruche, puste w środku pędy i duże lancetowate lub sercowate liście. Kwitnie pod koniec lata, wytwarzając drobne, pachnące, białożółte kwiaty zebrane w szczytowe kwiatostany. Wytwarza rozłogi z kłączy korzeniowych, dzięki którym szybko opanowuje teren, tworząc rozległe i gęste zarośla. W ciągu roku dorasta nawet do 3 m wysokości. Można go spotkać w parkach, na zaniedbanych posesjach, wzdłuż rowów melioracyjnych, torowisk.
Słyszałem o przypadku polecania rdestowca ostrokończystego do ogrodu przydomowego, jako ładnej, szybko rosnącej rośliny podobnej do bambusa, ale znacznie bardziej odpornej od niego. Wprowadzenie go do ogrodu oznacza kłopoty i to duże. Szybko urośnie, zagłuszając inne rośliny, ale najgorsze jest to, że nie da się go łatwo wyplenić. Karczowanie przynosi wręcz odwrotne efekty, wymiana ziemi również nic nie daje, bowiem jego korzenie sięgają do 4 m w głąb. Jedynym ratunkiem jest zastosowanie herbicydów. Ponieważ rdestowiec ma tę cechę, że wchłania z gleby mnóstwo szkodliwych substancji i jest odporny na różne świństwa, chemiczna eksterminacje zajmie nam kilka lat. Jeśli już koniecznie musimy mieć bambus w ogrodzie, to lepiej oryginalny. Od „polskiego” trzymajmy się z daleka.
Marek