Rozmnażanie bylin (dzielenia) wykonuje się głównie dlatego, by rosło się im lepiej, a w drugiej kolejności, by było ich więcej. Jeśli kwitną coraz słabiej, są niższe, dają nam znak, że pora rozsadzić rodzinę i znaleźć każdej roślinie nowe miejsce z większą przestrzenią.
Jeśli przy okazji zostanie nam trochę niezagospodarowanych roślin, możemy obdarować nimi sąsiadów lub wymienić się na inny gatunek. Same korzyści, a praca nieciężka.
Wiosną dzielę trawy ozdobne, irysy kłączowe, jeżówki, rudbekie, fiołki wonne, jasnoty, bergenie, funkie (trochę później) i ostróżki. Ja przesadzam je właśnie w kwietniu, ponieważ część nadziemna jest już duża, dobrze ją widać i nie da się jej tak łatwo uszkodzić. Rośliny dopiero co wyłażące z ziemi przesadza się trudniej, więc staram się robić to jak najpóźniej.
Ostatnio wiosny są suche, co niestety utrudnia wykopywanie i dzielenie roślin. Ziemia jest zbita, twarda, szybko się kruszy i osypuje, łatwo też uszkodzić korzenie podczas rozdzielania roślin. Najlepiej wykonuje się dzielenie po kilkudniowych opadach deszczu. Jeśli nie zanosi się na ulewy, a koniecznie musimy coś przesadzić, radzę solidnie podlewać rabaty przez dwa-trzy dni z rzędu przed zabiegiem.
Rośliny do przesadzenia wykopuję, otrząsam z ziemi, usuwam stare i obumarłe korzenie. Te o cienkich, delikatnych i niezbyt zbitych korzeniach rozrywam ręcznie, zgrubiałe bryły, a także karpy rozcinam nożem, piłką lub nawet szpadlem. Każda nowa roślina powinna mieć solidny system korzeniowy, zdrowe pędy i/lub kilka pąków. Sadzenie na nowym miejscu to już prościzna, więc nie ma o czym się rozpisywać. Najważniejsze, by zrobić to bez zwłoki zanim korzenie są jeszcze wilgotne. Część roślin pewnie nie zakwitnie w pierwszym roku, ale tak to już bywa po szoku rozstania z rodziną.
Marek