Wszyscy uważają, że wiosna zaczyna się na dole, na ziemi, wśród zeschłych liści i resztek bylin lub na trawniku. Krokusy i szafirki rzeczywiście mogą wystartować jako pierwsze, ale prawie w tym samym czasie wiosna pojawia się wyżej, metr nad ziemią pojawia się dereń.
Dereń jadalny (Cornus mas) zakwita w połowie marca. To ulubiony krzew miłośników nalewek. Mój też, choć nie za owoce, tylko za odporność i ten pośpiech.
Niektórzy pewnie pomyślą, że dereń wychodzi przed szereg, bo gdy kwitnie w połowie marca. Ogród, przynajmniej ten nad ziemią, jeszcze śpi, nierzadko pod śniegiem. Gdy w kwietniu robi się naprawdę ciepło, a ogród eksploduje energią i kolorami dereń jadalny kwitnienie ma już dawno za sobą i staje się zwykłym krzewem, jednym z wielu. Owszem, ma ładne, lekko łódkowato wygięte wzdłuż głównego nerwu liście, dekoracyjną, łuszczącą się korę, ale w sumie bez szaleństw. W marcu jest jedynym z dosłownie kilku (pozostałe to np. kalina wonna, forsycja, oczar, leszczyna) kwitnących ogrodowych krzewów. Ma swoje pięć minut. Jest gwiazdą. Kwitnie krótko, tylko kilka dni, ale intensywnie. Kwiaty może nie są jakoś szczególnie efektowne – nieduże, jasnożółte, z wystającymi pręcikami, zebrane w główkowate kwiatostany – ale gdy jest ich dużo… Latem dereń nie zwróciłyby niczyjej uwagi, ale w marcu, na tle ogrodowej szarzyzny wygląda nieziemsko. Efekt jest jeszcze mocniejszy, gdy krzew derenia rośnie pojedynczo, w słońcu, na jednolitym, ciemnym tle.
Jesienią, gdy liście derenia przebarwiają się na czerwono i dojrzewają aromatyczne owoce, dereń jadalny znowu staje się ważny. Ale to już zupełnie inna bajka.
Marek