Czy może być coś nudniejszego niż opryskiwacz? O czym tu pisać? Coś się jednak znajdzie. Ten najbardziej niedoceniany pomocnik ogrodnika, cichy i niepozorny, ma ważną misję do spełnienia - musi ochronić rośliny w naszym ogrodzie i sprawić, byśmy mogli cieszyć się nimi przez cały sezon.
Opryskiwacz jest jak Superman w walce z mszycami, przędziorkami i innymi mącznikami. Oprócz ratowania świata, czyli opryskiwania roślin środkami ochrony lub płynnymi nawozami, niczego więcej nie potrafi. Ale to wystarczy, żeby stał się jednym z najważniejszych urządzeń ogrodniczych.
Jeśli mamy ogród o powierzchni ok. 1000 m², w zasadzie powinniśmy mieć dwa opryskiwacze – mały i duży. To nie przesada. Mały opryskiwacz o pojemności do 2 litrów, koniecznie ciśnieniowy, przyda się do opryskiwania z bliska małych powierzchni i niskich roślin na rabatach lub doniczkowych stojących na tarasie. Poza tym, mając dwa opryskiwacze, możemy jednocześnie rozrobić dwa preparaty, jeden do ochrony, drugi z odżywką, co często przydaje się wiosną. Gdy jest dużo pracy w ogrodzie, nie będziemy przecież tracili czasu na opróżnianie i mycie zbiornika, by wlać drugi preparat.
Oczywiście najważniejszy jest duży opryskiwacz ciśnieniowy, naramienny. Optymalna pojemność to 5 litrów, większy będzie nieporęczny. Koniecznie należy wybrać model z przedłużaną lancą (co najmniej do 130 cm). Gdy rośliny podrosną, będzie jak znalazł. Z ważnych rzeczy warto jeszcze zwrócić uwagę na to, czy rękojeść ze spustem lekko pracuje, a dysza da się precyzyjnie wyregulować.
W tak prostym urządzeniu jak opryskiwacz nie za bardzo jest się do czego przyczepić, ale na upartego coś się znajdzie. Według mnie najbardziej denerwująca jest nieczytelna podziałka na zbiorniku. Koniecznie trzeba sprawdzić w sklepie, czy jest wyraźna (wypukła, niemalowana) i dobrze widać płyn, by wieczorem w ogrodzie(bo wówczas przeprowadza się opryski) nie wgapiać się, czy przypadkiem nie za bardzo rozcieńczyliśmy roztwór (pół biedy) albo czy nie za słabo (zdecydowanie gorzej). Kapiąca końcówka i skręcający się pasek na ramię to już drobiazgi.
Marek